Poziom 511. Magia tego hotelu jest niepodważalna. Ja mam do niego ogromny sentyment. To z nim rozpoczęłam swoją pierwszą przygodę z blogowaniem o miejscach noclegowych w Polsce. Zachwycił mnie wtedy tak, że powstał tekst o 511 powodach, dla których warto go odwiedzić. Był tak niesamowity, że wtedy jeszcze pisząc tylko o restauracjach, nie mogłam się powstrzymać, aby ci o nim nie opowiedzieć. Stał się dla mnie jednym z nielicznych miejsc, które odwiedzam prywatnie. Lubię tu wracać. Przez lata obserwowałam, jak się rozwija. I jedno mogę ci powiedzieć: to miejsce jest wyjątkowe, atmosfera, jaka tu panuje, nie zmieniła się ani trochę.
Poziom 511 Design Hotel I SPA**** to jeden z „the very best hotel” w Polsce. Każdy „hotelower” powinien go zobaczyć.
Architektura, dizajn, lokalizacja stawia to miejsce jako jedno z piękniejszych w Polsce. Pisząc o nim siedem lat temu cieżko, było mi poprzeć tę tezę argumentami. Dziś, będąc w wielu hotelach w Polsce, powieka mi nie zadrży mówią ci: nie ma takiego drugiego w naszym kraju. Chroni przed stresem, przed codziennością, przed światem. Przyjeżdżasz tutaj i czujesz się, jakbyś wszedł do bezpiecznej twierdzy. Licznie zastosowane przeszklenia przybliżają cię do natury, kojąc zmysły. Dla osób ceniących przyrodę bycie tutaj będzie ogromną przyjemnością.
Smak, z jakim został urządzony jest ponadczasowy.
Zawsze fascynowało mnie w tym miejscu, że pomimo jego pełnego obłożenia, masz wrażenie, jakbyś w hotelu był sam. Basen i sauna nigdy nie są przepełnione, a w ogrodzie czeka na Ciebie miejsce na leżaku. Nic w tym dziwnego, bo pokoje są przytulne, łóżka wygodne a ja zawsze mam dylemat czy zostać, czy wyjść i skorzystać z niezwykle urokliwych atutów Jury. Bo entuzjaści sportu rozwiną tu skrzydła. Wiem, bo sama bardzo często jeżdżę tu konno, więc jeżeli ktoś lubi spacery, rower, bieganie-znajdzie tu raj na ziemi. Otoczenie hotelu, w tym bliskość Zamku w Ogrodzieńcu, na który możesz przejść przez skały, dodaje atrakcyjności. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Uwierzcie, kiedy powiem, że weekend (piątek-niedziela) to za mało, aby się nacieszyć tym miejscem. Niezależnie od pogody.
Dopiero schodząc do restauracji, uderza mnie zawsze to samo zdziwienie „o ile tu jest ludzi”. Naprawdę to jest fascynujące zagadnienie, bo żeby było ciekawiej, nie tylko ja mam takie wrażenie, ale również moje Osoby Towarzyszące czy też znajomi, którzy ten hotel odwiedzili. Przeżyłam kilka Szefów Kuchni w tym miejscu oraz wiele odsłon karty menu. I jedno mogę Wam powiedzieć: od mojej wizyty w maju 2013 roku nie było tu tak dobrej kuchni, jak jest teraz. Ktoś dobrze przemyślał kartę. Produkty lokalne, dania wyglądają pięknie, zawierają w sobie tę szczyptę kreatywności, która sprawia, że jedzony po raz tysięczny „pate” nabiera zupełnie innej odsłony.
Jestem zblazowana. I rozpieszczona.
Miałam okazję jadać w ostatnich latach dania z ręki Szefów Kuchni, którzy rozkładali mnie na łopatki. Po praz pierwszy nie będę skromna i powiem Wam, że ciężko jest mnie dziś-może nie tyle zaskoczyć-ale spowodować, że z wypiekami na twarzy piszę o kuchni. Tu tak jest. I nie chodzi o jakieś wymyślne kombinacje czy przeładowane składnikami robiące wrażenie „z nazwy” dania. Dziś chodzi o autentyczność. Dla mnie bezcenna na talerzu. Widzę różnicę pomiędzy dobrze podanym daniem a daniem, które podane jest z pasji. Pomijam, że porcje są duże i oczywiście zjedzone do zera nie pozostawiły mi już miejsca na deser, ale zostawienie nawet listka na talerzu nie wchodziło w grę. I nie pytajcie, co jadłam, bo jestem przekonana, że za chwile pojawiająca się karta wiosenna będzie dokładnie tak samo smaczna.
Mam to szczęście, że droga do hotelu dla mnie to godzina jazdy. Zdarza się mi, jak i wielu znajomym, przyjeżdżać tu po to, aby spędzić sobotnie popołudnie na jedzeniu, spacerach i zwykłym chili out. Nawet jeżeli nie możesz zostać na noc lub nie udało ci się zarezerwować w wybranym terminie noclegu, warto spędzić tu czas. Czas tak zwanych #onlygoodvibes, #pornfood i #mindfundless. I do tego Was zachęcam i gwarantuje, nie będziecie rozczarowani. Byłam tu na romantycznych wypadach, babskich weekendach, kumpelskich zjazdach i biznesowych wydarzeniach. Za każdym razem jest tu magicznie i do dziś, po siedmiu latach to miejsce mi się nie znudziło. Zapytana gdzie, bez wahania odpowiadam „511″. Nadal mogę podać 511 powodów, dla których warto tu być.