Do tej restauracji mam niebywały sentyment. W rzeczywistości, to jedno z tych miejsc, które znam od lat. Od lat jadam, bywam, wznoszę kieliszki z powodu różnych wydarzeń życiowych. Mając na myśli „od lat”, to znaczy od pierwszego roku działalności tej restauracji. Nawet nie wiecie, ile przyjemności sprawia mi pisanie o miejscach, które znam i odwiedzam prywatnie. Miejscach, które towarzyszą mi w życiu. To trochę tak, jakbym przedstawiała Wam starego przyjaciela.
Mamma Mia na przestrzeni lat zmieniła swój wygląd. Wnętrze, nawet rozszerzyła swoją działalność o kilka sal obok (a były czasy, że ciężko w weekend było dostać stolik). Opijałyśmy tam swoje sukcesy z przyjaciółkami, świętowałam 86 urodziny Babci i rocznice ślubu rodziców. Wielokrotnie.
Tego piątkowego wieczoru z kieliszkiem bardzo dobrego wina w ręce-bo tego w Mamma Mia nie brakuje-patrzyłam na restauracje z punktu widzenia recenzji. Na tych świetnie wyszkolonych kelnerów, bardzo komunikatywną managerkę, na pracujących w tabace kucharzy i myślałam sobie, że to trochę tak epicko pisać właśnie o nich. Oprócz wnętrza, nic się nie zmieniło. Nadal doskonała obsługa, dobre włoskie jedzenie i niepowtarzalny klimat.
To jeden z tych lokali, o które pytana „czemu tam”, nie mówię „a świetny tatar” czy „obłędny deser”. Mówię: CAŁOKSZTAŁT. Ci, którzy znają ten lokal od lata jak ja, zrozumieją to jedno słowo podsumowujące Restauracje Mamma Mia. Pozostałym życzę przystąpienia do naszego klubu, wieloletnich koneserów tego, co w Krakowie warte bywania.