Chyba odkryłam, dlaczego tak lubię hotele. To przez tę magię, która otacza cię zaraz po wejściu do środka. Często zewnętrzna część hotelu zupełnie nie oddaje jego klimatu. Tak było w przypadku czterogwiazdkowego Park Hotel Łysoń. Położony w miejscowości Inwałd na trasie Kraków-Wadowice-Bielsko-Biała, zaraz przy drodze, ładny, aczkolwiek z surowym otoczeniem budynek, miejscem postojowym na 120 samochodów, sprawiał wrażenie, jakby zamarzł. I być może tak było, bo śnieg postanowił wreszcie zagościć w te strony.
Za to po odprawieniu się na recepcji odkryłam, że po przejściu długich korytarzy, zakręcających raz w lewo raz w prawo, znajduje się 41 przytulnych pokoi z bezprzewodowym internetem, z ładnymi łazienkami, wyposażone w czajnik, kubki, kawę i herbatę. Z pachnącą pościelą i bardzo wygodnymi materacami. Nie chciało się wychodzić. I chociaż szkoda było stoków narciarskich, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, rozkwitły bajkową scenerią, tym razem pragnienie relaksu zwyciężyło.
Nie żałowałam.
Spa w Park Hotel Łysoń jest fantastycznym miejscem, pełniącym, dokładnie taką rolę, jako mu przypisano. To inny wymiar hotelu, z relaksacyjną muzyką i szumem wody. Przygaszonymi światłami i delikatnym zapachem unoszącym się w powietrzu. Odprężał od przekroczenia drzwi. Wyobraźcie sobie zacinający za oknem deszcz, wiatr bawiący się zaspami śniegu, mróz szczypiący policzki i wsadźcie go za okno, a sami rozgrzejcie ciało w jacuzzi lub saunie. Przyjemnie prawda? Tak, też lubię, kiedy pada śnieg za oknem, a ja w tym czasie siedzę w przytulnym miejscu.
Wybór zabiegów nie był trudny. I chociaż mogłam skorzystać z różnych owocowych i mlecznych kosmetyków, to z zimą zawsze kojarzyć mi się będzie właśnie ona-czekolada. Mąż dał się namówić na masaż. Byłam mile zaskoczona, kiedy okazało się, że mój peeling z balsamowaniem i masażem odprężającym (150 zł 75 min) będzie robiony równocześnie z masażem gorącą czekoladą (99 zł 60 min) mojego męża i to w jednym pokoju. Masaż dla par. Świetne rozwiązanie nie tylko ze względów czasowych-zabiegi trwają mniej więcej tyle samo, ale przede wszystkim dużo przyjemniej jest, kiedy taki masaż robiony jest równolegle. Przestronny pokój zabiegowy, z wanną w kolorach beżu i brązów. Rozświetlony przez świeczki na ścianie i muzyką z szumem oceanu w tle, wprowadził nas w świetny nastrój. Profesjonalna i miła obsługa, wykwalifikowani masażyści i to uczucie przytulności zdominowało zdecydowanie ten wieczór.
Nie wiem, czy to z powodu zabiegów w SPA
czy ogólnej atmosfery intymności i przytulności w hotelu, ale wypoczywa się w nim naprawdę dobrze. Jak wiecie, dla mnie kluczowymi są śniadania, zwłaszcza te hotelowe. Uwielbiam szwedzki bufet, z różnego rodzaju pieczywem i dużym wyborem dodatków. Śniadanie w Park Hotel Łysoń było właśnie takie. Ciemne i jasne pieczywko, rogaliki, bułeczki. Serki, pasty, konfitury, wędliny, warzywa. Kilka rodzajów płatków, jajecznica, kiełbaski i jajka na ciepło, sok, kawa i herbata w dużym kubku! Zdecydowanie najlepszy pomysł, jaki można było zastosować przy śniadaniu. Nie cierpię tych małych filiżaneczek, za każdym razem muszę iść przynajmniej trzy albo cztery razy, żeby nalać sobie herbaty, bo ją uwielbiam, zwłaszcza rano. Mocną, bez cukru. Tu rozwiązanie idealne, duże, ciężkie kubki! Wszystko smaczne, bufet cały czas uzupełniany przez Panią kelnerkę, niczego nie brakowało. Mogłam bez pospiechu delektować się każdym kęsem i powoli zaczynać dzień. A było co robić!
Przez noc napadało sporo śniegu, a Park Hotel Łysoń położony jest w doskonałej lokalizacji. Niedaleko są Wadowice, gdzie nie ukrywam, przyjeżdżam na kremówkę. W pobliżu jest też dom rodzinny mojego Męża, w którym Teściowie zawsze mają dla nas same dobroci. Jest też Park Miniatur, co prawda nieczynny w zimie, ale latem warto się do niego wybrać. Hotel dysponuje swoim własnym lodowiskiem, a niedaleko jest stok narciarski-słowem, gdziekolwiek nie chcielibyście pojechać, jest to bardzo dobra baza wypadowa.