Maj. Intensywny miesiąc jak na początek wiosny. Bo u nas jeszcze trwa wiosna. Właściwie to mam wrażenie, że dopiero się rozwija. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się chodzić w puchowej kurtce i zimowych butach w maju.Taki urok mieszkania w Zakopanem. Rozkręcam się coraz bardziej, jeżeli o to miasto chodzi, a poznawanie go od strony mieszkańca jest piękne. Dzięki temu mogłam poczynić dla Was kolejne wpisy w moim cyklu „zakopane na wypasie”. Zobaczcie, co przyniósł nam maj.
Po pierwsze mogę z całą pewnością stwierdzić, że rękodzieło na Podhalu jest i ma się dobrze.
Trzeba tylko trochę poszukać, dlatego przygotowałam dla Was wpis o tym, co przywieźć z Zakopanego. Sama odwiedziłam kuźnię (warto się zapisać na warsztaty). Używam w kuchni przypraw od Tatrzańskiej Spiżarni i siedzę na mięciutkich skórach owczych przy kuchennym stole.
Po tym, jak reaktywowałam bloga, w maju pojawił się nowe recenzje miejsc i podróży. Zupełnie niezamierzenie brylowały Czechy. Najpierw nasz wyjazd do Pragi, o którym przeczytacie TU, a potem wyjazd w Sudety, do fantastycznego miejsca FAJN TAJM. Musisz koniecznie o nim przeczytać, jeżeli szukasz miejsca, w którym możesz odpocząć bez dzieci. Tak, takie wypady też się w życiu przydają. Na koniec mój ulubiony Pałac w Kamieniu Ząbkowickim i jedna z fajniejszych postaci historycznych o jakich słyszałam – Mariana Orańska.
Śniadanie w Fajn Tajm//Pałac// Praga -wszystko świetnie się ze sobą poskładało.
Nie wiem, w którym momencie ten miesiąc minął, bo cały czas coś się działo. Odwiedzała nas na przemian rodzina i przyjaciele. Dopadł mnie remont mojego mieszkania w Krakowie, na szczęście mając przy sobie tak mądrą i zdolną osobę jak Tomek, mogłam zupełnie się tym nie martwić. Jego spokój i chodząca cierpliwość rozwala mnie na łopatki i jakoś przestaje się denerwować otaczającymi mnie problemami z mieszkaniem. Co innego urządzanie go. W tym jestem pierwsza, a wyszukiwanie najmniejszych dekoracyjnych drobiazgów sprawia mi przyjemność. Wszelkiego rodzaju remonty przyprawiają mnie o ból głowy, a tym razem z jego pomocą mogłam oddać się błogiemu oglądaniu widoczków i niemyśleniu o tym. I tak dobrze widzisz na zdjęciach, nadal jest śnieg w górach.
Pogoda mnie rozpieszczała zawsze kiedy potrzebowałam popatrzeć na góry.
Chciałabym powiedzieć, że moja dieta MŻ wsparta treningami coś dała, ale niestety waga się na mnie pogniewała i nie chce drgnąć. Zafascynowana wszelkimi metodami na wyszczuplenie swojego ciała, postanowiłam nabyć drogą kupną bieliznę od Kim Kardashian-SKIMS. Czy było warto? Było. Majtki wyszczuplające są naprawdę genialne! Po pierwsze bardzo miłe w dotyku. Materiał jest oddychający. Wyglądają pięknie, a nie jak typowe „gacie po tacie”. Świetnie spłaszczają brzuch, nie widać ich pod bielizną i są szalenie wygodne. Cenowo nie odstraszają, zbliżają się do dobrych, polskich marek, trzeba się uzbroić w cierpliwość, ponieważ płyną długo do Polski.
„Gacie po Tacie” nigdy nie były tak dobre!
Dobra pakuje nasze walizki i czerwiec zaczynamy od kolejnego wyjazdu na recenzje. Właściwie już mogłabym ci powiedzieć, co się w kolejnym wydarzy, ale po co uprzedzać fakty! Acha. Ps.: artykuł zawierał lokowanie produktu.