Pora na to danie jest idealna! Zresztą pokażcie mi porę nieidealną na jedzenie dalekowschodnich przysmaków. Zachwyciło mnie w Urara sushi &Ramen & Hot Pot wszystko! Od wystroju, po ich wspaniale skomponowane zestawy, ale przede wszystkim brak sztampy! W każdej „suszarni” znajdziecie, to samo a tu możecie „liznąć” odrobinę dalekiego wschodu właśnie dzięki ORYGINALNOŚCI.
Pomimo mojej trzymiesięcznej przygody w Tokyo, nie trafiłam na shabu wcześniej. Dlatego z nieukrywanym zainteresowaniem wybrałam się sprawdzić, o co właściwie chodzi. A chodzi o samodzielne gotowanie! Shabu to fantastyczna przygoda, jeżeli lubimy eksperymenty. W restauracji czeka na nas stolik ze wbudowaną płytą grzewczą. Kelnerka przynosi wywar-coś na smak rosołu-oraz wybrane przez nas składniki. Potrawa ta może być mięsna, wegetariańska lub dzielona pół na pół za sprawą zmyślnego kociołka. Ja i Ania jesteśmy totalnymi przeciwieństwami, jeżeli o kuchnię chodzi, więc dla nas opcja „pół na pół” była idealnym rozwiązaniem.
Cały fun polega na tym, że metodą prób i błędów przygotowujesz sobie danie. Oczywiście dostajesz instruktaż od kelnerki, ale nawet jeśli nie, to wszystko zależy od Twojej wyobraźni. Nie musisz mieć umiejętności kucharskich, wystarczy pomysłowość. I tak ja połowę swoich składników ugotowałam, połowę zanurzałam i wyciągałam po jednej minucie w wywarze a pozostałe: zjadłam surowe. No cóż, jeśli ktoś daje mi soczystą wołowinę pokrojoną na cienkie niczym piórka plastry, to czego może się spodziewać? Tylko tego, że zjem je od razu!
Zabawa była przednia, dlatego uważam, że jest to świetny pomysł na randkę. Rozluźnia atmosferę, daje dużo tematów do rozmów. Może też być fajnym motywem przewodnim spotkania z przyjaciółmi lub doskonałym rozluźnieniem, jeżeli potrzebujesz skupić swoje myśli nad czymś innym. A co sobie już z tego kociołka wygotujesz to Twoje.